Search
Close this search box.

#PozytywniBohaterowie

Klub Historyczny AK przy I LO kontynuuje opowieści o Wielkich Ludziach z terenu Powiśla Dąbrowskiego, dla których umiłowanie Ojczyzny czynem, słowem, a także sztuką było – a dla żyjących ciągle jest – sensem życia. Dzisiaj – część II historii o gen. Z. Baszaku.

ZDZISŁAW BASZAK, GENERAŁ BRYGADY WOJSKA POLSKIEGO, PS. „PIRAT”,
OFICER DYWERSJI OBWODU AK DĄBROWA TARNOWSKA
Część II

Zdzisław Baszak, ps. „Pirat”, w listopadzie 1939 r. rozpoczął działalność niepodległością na terenie obwodu SZP-ZWZ-AK Dąbrowa Tarnowska.

Praca w dywersji
Do konspiracji w strukturach obwodu AK Dąbrowa Tarnowska „Drewniaki” powrócił w połowie 1943 r., gdy komendantem był jeszcze znany mu dobrze „Brzechwa”. Wyznaczył on „Pirata” na organizatora pracy dywersyjnej na podległym sobie obszarze. Pełniąc funkcje oficera dywersji obwodu Baszak powołał sieć oddziałów dywersyjnych, która obejmowała niemal wszystkie placówki AK w obwodzie. Należeli do nich najlepiej wyszkoleni, uzbrojeni i wypróbowani żołnierze. Swoją służbę na tym odcinku pełnił do stycznia 1945 r. W tym czasie przeprowadził wiele brawurowych akcji sabotażowo-dywersyjnych (m.in. przejęcia magazynu broni w Woli Rogowskiej i Przybysławicach; rozbrojenia Niemców ze Stüzpunktu w Demblinie), ekspropriacyjnych (m.in. akcje o kryptonimach „Cukier” i „Węgiel”), likwidacyjnych i represyjnych. Te ostatnie miały na celu utrzymanie karności lokalnej społeczności oraz „czyszczenie terenu” z konfidentów, bandytów i szmalcowników. Stawiane przez „Pirata” zadania, mimo iż niekiedy ryzykowne, zawsze były dopracowane i „opatrzone” szczęściem. Jak niedawno sam wspominał „podczas żadnej akcji, nie straciłem nikogo – zero”. Teraz często lubi powtarzać „droga dowódcy to przede wszystkim myślenie”.
III Most. „Oni ocalili Londyn”
Najbardziej rozpoznawalną akcją dąbrowskiej konspiracji, a w której mocno zaznaczyła się postać „Pirata”, była operacja „III Most”. Miała ona na celu przetransportowanie do alianckiej bazy w Brindisi we Włoszech elementów tajnej niemieckiej broni V2 oraz ważnych postaci politycznych i wojskowych emigracji oraz Polskiego Państwa Podziemnego. Prowizoryczne lądowisko „Motyl” dla angielskiej „Dakoty” urządzono na łąkach między Wał-Rudą a Zabawą. Miało ono być zabezpieczone przez żołnierzy pod dowództwem „Brzechwy” i jego zastępcy „Pirata”. Jeśli chodzi o zawartość przesyłki, którą należało odesłać na zachód oraz o tożsamość osób mających odlecieć (Tomasz Arciszewski, Józef Retinger, Jerzy Chmielewski, Tadeusz Chciuk-Marek Celt i Mirosław Miciński) – wiedzę o tym posiadał jedynie dowódca Inspektoratu AK Tarnów ppłk Stefan Musiałek-Łowicki „Mirosław”.
Podczas bezpośrednich przygotowań do operacji pojawiały się trudności niezależne od dowództwa i zagrażające pomyślności akcji, jak m. in. ulewne deszcze wpływające na rozmokły teren lądowiska, niemieckie patrole poszukujące obcych radiostacji, zwiększona aktywność niemieckich konfidentów, zakwaterowanie ok. 100 osobowego oddziału niemieckich lotników w odległości 1 km od lądowiska. Całkowicie beznadziejnie przedstawiała się sytuacja po otrzymaniu meldunku kilka godzin przed przylotem „Dakoty”, w którym doniesiono o postoju dwóch niemieckich samolotów obserwacyjnych „Storchów” na terenie „Motyla”. Szczęśliwie maszyny po kilku godzinach odleciały, istniały jednak poważne obawy, że Niemcy poznali plany „III Mostu” i jeszcze powrócą. Wszystko to się działo, gdy 30 km od lądowiska stabilizował się front. Tymczasem rozkaz KG AK był jednoznaczny „»III Most« musi się odbyć bez względu na trudności”. Powagę sytuacji i pesymizm co do możliwości przeprowadzenia akcji wyraził Inspektor „Mirosław” jeszcze cztery godziny przed planowanym lądowaniem samolotu w rozmowie z Retingerem i Chciukiem: „Ja jednak nie widzę możliwości pomyślnego przeprowadzenia operacji w normalnych warunkach.[..], [nie wykluczone], że Niemcy znają nasze plany”.
Nareszcie nadchodzi godzina zero. Jest cicha, atramentowa noc. Stan napięcia i wewnętrzna gonitwa myśli wśród uczestników akcji jest powszechna. „Czuję zda się nie tylko własne, ale i innych podniecenie nerwowe” – przyznaje Z. Baszak. „…Czas się piekielnie dłuży. Boję się zbytniego napięcia u ludzi, a może i u siebie. Czekanie i niepewność zabijają”. W końcu ok. północy przy oszałamiającym ryku silnika z pewnymi problemami ląduje „Dakota”. Nie słychać poruszenia ze strony zakwaterowanych nieopodal Niemców. To daje nadzieję na szczęśliwe zakończenie operacji.
Obstawa lądowiska bezzwłocznie wyładowuje pocztę i ludzi, w tym słynnego kuriera Jana Nowaka-Jeziorańskiego, których natychmiast odsyła się na meliny. Dalsze wypadki toczą się jednak dramatycznie. Początkowo na pokład samolotu żołnierze wnoszą cenną przesyłkę, pocztę oraz mających odlecieć „gości”. Wydaje się, iż wszystko idzie zgodnie z planem, problem pojawia się podczas startu. „Dakota” mimo kilkakrotnych prób nabrania prędkości nie może ruszyć z miejsca. Piloci, nie znajdując na to sposobu, stwierdzają „palimy samolot – takie mamy wytyczne”. Obok czeka bezradny Arciszewski, Retinger i reszta. Zdecydowany sprzeciw wobec pomysłu podpalenia zgłasza „Pirat”. Wie, że wielki pożar już na pewno zaalarmuje pobliskich Niemców. Robi błyskawiczny rachunek własnych sił „… nie damy rady. Trzeba ratować samolot, bo zginiemy wszyscy” (miejscowa ludność także). Ponowne próby przy niosącym się w powietrzu odgłosie maszyny – i nic. Gdy sytuacja wydaje się przegrana, a piloci przygotowują się do spalenia, Baszak nagle zauważa, iż koła samolotu ugrzęźnięte są w podmokłym gruncie. Prosi o przyświecenie – tak właśnie jest! Zaczyna wyrywać ze swoimi chłopakami ziemię spod „Dakoty”, a następnie podkładać gnojnice-deski pod koła. Cała załoga, „przesyłka”, „goście” znów wchodzą na pokład maszyny.
Niewyobrażalne napięcie, ponownie słychać „ryk, światła i koła zaczynają się obracać, toczyć po […] podłożonych gnojnicach. Samolot ruszył i już nie utknął. Z wolna ku naszej szalonej radości, nabiera rozpędu, w końcu oderwał się od ziemi i wreszcie wzbił się w powietrze, odleciał. To była chyba najszczęśliwsza chwila w moim życiu.” – wspominał po latach Baszak. Akcja, która miała trwać od 15 do 20 minut trwała ponad godzinę. Tajemnicą pozostaje, dlaczego znajdujący się nieopodal Niemcy nie zareagowali.
Koniec okupacji – nowe rozdanie
Po wkroczeniu wojsk sowieckich Baszak zdecydował się rozpocząć studia na Akademii Handlowej w Krakowie. Utrzymywał jednak stały kontakt ze swoimi ludźmi, którzy czekali co dalej. Pod wpływem zaprzyjaźnionych ludowców, w tym Mieczysława Kabata i Pawła Chwały, 23 czerwca 1945 r. zorganizował akcję ekspropriacyjną na Urząd Skarbowy w Brzesku. Uzyskane pieniądze w zawrotnej kwocie 2.341.865 zł przekazał rodzącej się „legalnej” opozycji.
W lutym 1948 został aresztowany przez bezpiekę, a 16 grudnia 1949 r. skazany za przygotowanie akcji w Brzesku na 6 lat więzienia. Na podstawie amnestii z 1947 r. karę skrócono do 3 lat. W Polsce „ludowej” nie mógł znaleźć stałego zatrudnienia. Dopiero w 1967 r. otrzymał pracę w Ministerstwie Rolnictwa. W roku 1982 roku przeszedł na emeryturę. Jako kombatant po 1989 r. był wieloletnim prezesem Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej-Okręg Tarnów, organizatorem i fundatorem zbiorów Izby Pamięci, aktywnie angażował się w działalność edukacyjną i popularyzatorską historii. W 2007 został awansowany do stopnia pułkownika.
Niedawno „Pirat” przyznał „miałem cholerne szczęście, mogłem kilka razy zginąć”.

tekst: Anna Brożek / IPN Oddział Kraków

Informacje o aktualności

Przydatne Informacje

Adres szkoły

Piłsudskiego 44, 33-200 Dąbrowa Tarnowska

Dane kontaktowe

0-14 642-23-94 1lo.dabrowa@gmail.com

Regulamin rekrutacji

Dokumenty rekrutacyjne

Rekrutacja online

Skip to content